Świąteczne prezenty, jakże dzieci się nimi jarają

Jakiś czas temu postanowiłem sobie, że na blogu opisywał będę różnego rodzaju urządzenia i zabawki, z którymi ja stykam się jako rodzic, a moje dziecko jako… dziecko. I tak też będzie w przypadku prezentów, którymi to Andrzejek obdarowany został w ostatnim świątecznym czasie. Nie będzie tego dużo, bo ubranek przecież opisywał tu nie będę, ale ze dwie sztuki się znajdą :D. Zanim jednak dojdzie do tego mojego recenzowania i opisywania zabawek chciałbym powiedzieć kilka słów na temat tego, jak dzieci przeżywają kwestię świątecznego obdarowywania się prezentami. A wygląda na to, że na pewnym etapie przeżywają to bardzo mocno. Nie jest tak jednak zawsze.

Prezenty pod choinką

Na Wigilii, w której miałem przyjemność brać udział, pojawiła się czwórka dzieci. Ich wiek to: 6 miesięcy, 1 i pół roczku, ponad 2 latka, 4 lata i 5 lat. Miałem więc okazję zobaczyć jak w zależności od wieku dziecko reaguje na wizję rozpakowywania prezentów.

I wyglądało to tak:

  • 6 miesięczny Andrzej prezenty oczywiście miał w głębokim poważaniu. To chyba logiczne, chłopak jest nieświadomy ;-). Co ciekawe nawet jak dostał już prezent, to bardziej zainteresowany był zjedzeniem jego opakowania, niż zabawą nowym gadżetem. Klasa, po tatusiu :D.
  • dzieci w wieku w okolicach dwóch lat wrzucić można do jednego wora. One wiedziały już, że otrzymają prezenty, nie wzbudzało w nich to jednak przesadnych emocji. Grzecznie jadły kolację, a po kolacji pomagały w rozdawaniu prezentów. Po ich rozpakowaniu szybko zapominały o swoich prezentach i starały się popsuć zabawki innych dzieci 😀
  • dzieci powyżej 4 roku życia to już inna bajka. Zero cierpliwości. Ciągłe wypytywanie o to, czy można już otworzyć prezent. Po kolacji, gdy dzieciaki zaczęły rozpakowywać prezenty, to w ich życie wkradł się chaos. A to dlatego, że prezentów było za dużo, tak myślę, bo przecież kupowali je i rodzice, i chrzestni i dziadkowe i pradziadkowie. Koniec końców dziecko głupiało i tak naprawdę nawet dobrze nie pamiętało co dostało. W najlepszym wypadku furorę robił jeden prezent, np. w przypadku 4 latka była to drewniana kolejka, którą to składał ojciec dziecka, podczas gdy ono biegało po całym domu i krzyczało, że ma fajny prezent.

Ciekaw jestem kiedy dziecko w kwestii emocji związanych z rozpakowywaniem prezentów wraca do tego etapu, na którym jest na początku mając je gdzieś. No bo przecież kiedyś wraca, ja wróciłem już dawno.

Emocje u dzieci pokazujące się między innymi w czasie Wigilii są jak sinusoida. Najpierw są na poziomie zero, później rosną, a później znowu spadają do zera. I tam już raczej zostają.

I tak sobie myślę, że nie ma co złościć się na dzieci przerywające wigilijną kolację ciągłymi pytaniami o prezenty. Nie ma co stresować się, gdy dzieci jedzą wszystko szybko i na raz, aby jak najszybciej zaliczyć 12 potraw by móc otworzyć prezent. Trzeba się tym cieszyć, bo od tego właśnie jest dzieciństwo, aby móc cieszyć się takimi chwilami.

Pytanie tylko o ilość tych prezentów. Lepiej kupić 5 mniejszych, czy może lepiej zrobić rodzinną zrzutkę na jeden podarunek? Sam już nie wiem, bo swoje zalety ma zarówno jeden zarąbisty prezent, jak i wspaniałe chwile, z którym spotykamy się w czasie rozpakowywania kolejnych niespodzianek.

Każde wyjście jest dobre. Bo każde daje dziecku frajdę.

A od tego przecież tutaj jesteśmy… aby sprawiać dziecku radość.

Nie tylko od święta!

 

Top content