Zdrowe nerki w kilku banalnie prostych krokach

Choroby nerek mogą mieć wiele przyczyn, a także wiele bardzo nieprzyjemnych konsekwencji. Te organy to nasza mała oczyszczalnia krwi- codziennie przepływa przez nie ogromna ilość płynu, z którego odfiltrowują szkodliwe związki. Mają swój udział w unieszkodliwianiu toksyn, a także w synchronizowaniu gospodarki wodnej. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jak ważne są nerki, a kiedy pojawia się ich choroba, często może być za późno i jedynym ratunkiem jest przeszczep. W tym artykule omówię bardzo proste sposoby na zapobieganie chorobom nerek, których skuteczność jest nie do podważenia. Chyba każdy słyszał powiedzenie „Małe kroki, wielkie rezultaty”, prawda? Doskonale odnosi się ono do zdrowia- czynimy małe zmiany w sposobie życia, a niosą za sobą szereg pozytywnych rezultatów. Co ważne, zdrowe nerki to także zdrowe funkcjonowanie reszty ciała. Poniższe porady, albo raczej ich wcielenie w życie, pomoże wam drodzy czytelnicy dużo dłużej zachować wysoką sprawność całego organizmu!

Pij dużo wody

I znów rzecz, o której każdy słyszał- nawadniaj się! Tylko pytanie brzmi- kto się do tego stosuje? Pewnie niewielka część z nas. Pijemy wtedy, kiedy pojawia się pragnienie, ale przecież ono oznacza, że już jesteśmy odwodnieni. Dużo zdrowiej jest popijać wodę co jakiś czas, niezależnie od tego, czy czujemy na nią mocną chętkę, czy też nie. Dodatkowo wiele osób pije wodę wielkimi łykami, a prawidłowo powinno się pić jeden łyk co kilka/kilkanaście minut. Nie daj sobie wmówić, że potrzebujesz 3, czy też 4 litry wody dziennie. Każdy z nas ma inne ciało i inną pracę nerek, więc dla jednych będzie to za mało, dla innych przesada. Obserwuj swój mocz- powinien mieć zawsze kolor lekko żółtawy albo najlepiej bezbarwny. Świadczy to o tym, że organizm jest prawidłowo nawodniony. W jaki sposób korzystają na tym nerki? Otóż woda jest nośnikiem i rozpuszczalnikiem dla większości substancji, więc nerki wszystkie odpady kumulują w wodzie, którą transportują do pęcherza. Po pierwsze, jeżeli w wodzie jest za wysokie stężenie wszelakich toksyn, nerki cały czas mają kontakt z dużą ilością tychże toksyn, co je obciąża. A w wypadku, kiedy mamy w sobie dużo wody, nerki cały czas mają jej świeży zapas i na bieżąco pozbywają się tego, co ciału zbędne. Po drugie, im więcej mamy wody, tym mniejsza gęstość i lepkość naszej krwi. Wyobraź sobie płachtę, przez którą musisz przesączyć sok owocowy i dżem- dżem jest oczywiście gęstszy, więc przesączenie go będzie raczej trudne, podczas gdy z sokiem sprawa pójdzie szybko i sprawnie. Może ten przykład jest hiperbolą, gdyż nikt z nas raczej nie ma aż tak gęstej krwi, jednak chodzi tu o ukazanie pewnej właściwości- im więcej wody, tym łatwiej filtrować. Więc pij i obserwuj reakcję swojego ciała! Twój mocz jest jasny i nie cuchnie zbyt mocno? To dobrze.

Unikaj soli jak ognia

Sól- jedna z największych plag dzisiejszych czasów. Szacuje się, że przeciętny Polak spożywa od 300 do 400 procent zalecanej dziennej normy soli. Pewnie spora część z nas myśli, że to nic takiego… słyszeliście kiedyś o czymś takim jak boraks? Jest to dość kontrowersyjny środek, który ma wiele zastosowań- może służyć jako trutka na owady, może być środkiem czystości, albo… lekarstwem. Wielu ludzi zarzeka się, że picie małych dawek tego specyfiku leczy wszelkie dolegliwości. Na dowód podają swoje historie i badania naukowe nad wpływem boru na ciało. Nie mnie oceniać, czy taka metoda terapii działa, chciałbym jednak zwrócić uwagę na fakt, że sprzedaż boraksu została mocno ograniczona i jest ściśle kontrolowana, bo uznaje się go za truciznę, ale okazuje się, że dawka śmiertelna boraksu (mg/ kg masy ciała) jest większa niż dawka soli! Innymi słowy- prędzej zatrujesz się śmiertelnie solą, aniżeli tą „trutką”. A więc dlaczego nikt nie uznaje soli kuchennej za śmiertelną truciznę? Dlaczego, mimo iż używa się jej do wywoływania wymiotów (wystarczy rozpuścić dwie łyżki stołowe soli w szklance ciepłej wody i efekt pojawia się natychmiast), tak mało osób dzisiaj mówi, że sól nas zabija? Ponieważ jest powszechnie uznawanym i uzależniającym środkiem spożywczym. Udowodniono, że działa w mózgu na receptory przyjemności, jak zwyczajna używka, albo nawet narkotyk. Wprawdzie nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo kochamy sól, bo mamy ją na co dzień, ale wystarczyłoby dla większości osób przez tydzień odżywiać się tylko owocami, by poczuć autentyczny głód na jakieś mięso, ser, czy solone przekąski. To właśnie w nich jest najwięcej soli. Nie wierzycie? Spójrzcie na etykiety. Do tego mocno soli się większość chlebów i makaronów. Sól w nadmiarze powoduje wzrost ciśnienia i akumulację wody w organizmie, co może przełożyć się na obrzęki twarzy, cellulit. Do tego każdy organ cierpi, jeżeli ciśnienie krwi jest wysokie. Spróbuj sobie wyobrazić skałę, w którą uderza raz po raz z dużą siłą morska fala- skała po jakimś czasie ulegnie erozji. Tak samo jest z organami- im silniejszy napływ krwi (wysokie ciśnienie), tym ciężej im pracować. Jak unikać soli? Zwyczajnie ogranicz ser i wędliny, a kiedy robisz sobie posiłki w domu, nie sól. Gwarantuję, że z czasem się przyzwyczaisz. Co, smak jest dla ciebie ważniejszy niż zdrowie? Z pewnością nie. I z pewnością masz na tyle innych rarytasów w życiu, że z soli akurat możesz zrezygnować. Zawsze patrz na etykiety, bo czasem chlorek sodu (tak zwie się omawiany związek fachowo) pojawia się tam, gdzie byśmy się go nie spodziewali.

Dużo magnezu i boru

Dla większości to, co teraz pewnie będzie szokiem, ale wapń nie powoduje, że mamy mocne kości. Dopiero połączenie boru, magnezu i wapnia daje efekt. Już tłumaczę, na czym polega filozofia szkieletu- wyobraź sobie wapń jako cegiełkę, która buduje tkankę kostną. Cegiełka potrzebuje zaprawy. Tę funkcję pełnią bor i magnez. Problem w tym, że większości ludzi ma niedobory tych pierwiastków! Z magnezem sprawa jest łatwa- kup chlorek magnezu i dodawaj go do kąpieli- magnez doskonale wchłania się przez skórę. Chlorek magnezu jest tani i bardzo skuteczny, co mogę potwierdzić na swojej osobie. Można moczyć stopy w wodzie z dodatkiem MgCl2 albo zrobić zeń antyperspirant na noc. Magnez z pożywienia wchłania się, wg niektórych źródeł tylko w 30 procentach! A ten z suplementów? Zależy od formy. Większość badań sugeruje wchłanialność na poziomie 4-20%. I wbrew pozorom zwiększenie dawki nie pomoże, gdyż przyjmując magnez, który i tak zostanie wydalony, obciążasz mocno swoje nerki, a dodatkowo uszkadzasz kosmki jelitowe. A co do boru- jego występowanie zależy od gleb. Wykazano, że najwięcej przypadków osteoporozy jest w krajach, gdzie boru jest najmniej w glebach. Zależność jest dość dobrze widoczna, bo z kolei w Izraelu, który ma gleby obfitujące w bor, osteoporoza jest rzadkością! Możesz jeść jabłka- jako nieliczne zawierają odrobinę boru. Możesz też kupić suplement (z którym zalecałbym jeść probiotyk, jako ochronę jelit) albo poeksperymentować z boraksem. Jeżeli jednak boisz się „trutki”, doinformuj się w internecie i z pewnością znajdziesz jakieś naturalne źródła boru. Z tego, co mi wiadomo, jest ich bardzo mało, a przytaczać w niniejszym artykule nie zamierzam, bo wszystko zależy od gleby, na jakiej dany pokarm się hoduje. Dobra, dobra, myślisz pewnie „Czytam tu o zdrowych kościach, a przecież miało być o nerkach!” Do sedna więc- wapń, który bez magnezu i boru nie może obudować kości, jest najczęściej gromadzony w formie kryształków w nerkach i stawach. Z czasem może się tam odłożyć jego spora ilość. Stąd bierze się atretyzm i kamienie nerkowe. Nie przesadzaj z piciem mleka, zwłaszcza że niektóre statystyki podają, że w Chinach (gdzie prawie się go nie pije) wskaźniki osteoporozy są, jak w Izraelu, bardzo niskie! Widzisz więc, jak wiele czynników decyduje o mocnych kościach i jak łatwo popsuć sobie nerki, mimo szczerych dobrych chęci! Nie dopuść do niedoborów magnezu ani boru, a wapń z pewnością nie odłoży się w nerkach. Jako ciekawostkę podam, że kolka nerkowa według skali bólu ma 9/10, co przewyższa poród i większość ran postrzałowych! Nikt nie chciałby zmagać się z tak straszną chorobą. I nikt nie musi, o ile wie, co zapobiega powstawaniu złogów wapieni w nerkach.

Artykuł przygotowany przy współpracy z czytelniczką, która zechciała podzielić się tu swoimi przemyśleniami

Top content