Kurcze, sam nie mogę uwierzyć, że czasem wrzucenie jednego prostego filmu na Facebooka może dać mi tak wielką nauczkę. A dało, wczoraj.
Pewnie widziałeś filmik, który wrzuciłem wczoraj na FB. Jeśli nie, to możesz zobaczyć go sobie poniżej.
Niby prosta rzecz. Jestem przy dziecku – dziecko jest spokojne. Odchodzę – dziecko zaczyna płakać.
W mojej prostej głowie wniosek był prosty: Andrzej to cwaniaczek, który krzykiem i płaczem wymusić chce, abym był przy nim. No i okazuje się, że to właśnie zbyt proste, chłopskie myślenie. Bo owszem, to może być cwaniakowanie, ale niekoniecznie.
Rozmawiałem wczoraj z pewną mądrą panią, która to jest moją mamą. I dowiedziałem się od niej, że jakiś czas temu znajoma pani psycholog powiedziała jej, że dzieci do pewnego momentu nie pojmują, że Ty znikasz im z oczu na chwilę, po której wrócisz. Dla malutkiego dziecka to, że idziesz umyć naczynia, obrać ziemniaki czy podrapać się po tyłku jest jednoznaczne: zniknąłeś na zawsze, nie wiadomo czy wrócisz.
Oczywiste, nie? Ja jednak jestem na tyle nierozgarnięty, że cały czas myślę o dziecku nie z jego perspektywy, a z mojej. Czyli z perspektywy złośliwca.
W każdym razie tak działa niemowlęca psychika, która dopiero z czasem się zmienia, a wtedy dziecko zaczyna rozumieć, że za chwilę wrócisz.
Dochodzę więc do wniosku, że póki co nie mogę czepiać się Andrzejka o to, że mną manipuluje czy próbuje coś wymusić. Owszem, byłoby tak, gdyby kazał ciągle nosić się na rękach. Bo są takie dzieci, które zaczynają płakać, gdy odłoży się je do łóżeczka, włoży do fotelika, położy na macie, czy też nawet usiądzie się z nimi fotelu.
Tutaj tego nie ma. To nie cwaniakowanie. To potrzeba bliskości. Potrzeba, która jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że tak małego dziecka nie można zmuszać do zasypiania w samotności. Bo ono nie zaśnie – ono będzie panikowało, że zostało same, a tata z mamą wyparowali.
Spodobało się? Daj lajka lub udostępnij znajomym. Za każdym razem, kiedy tego nie zrobisz, uronię małą łezkę. A jeśli to zrobisz, to poczujesz same korzyści: zawsze dowiesz się o nowym poście, na FB zobaczysz więcej zabawnych historyjek z naszego życia, no i będziesz mógł obserwować fotki, które wrzucam na Instagram, są tak fantastyczne, że klękajcie narody.
Hej! Jakiś czas temu byliśmy z naszym wtedy 7-miesięcznym synkiem u fizjoterapeutki. Opowiadałam jej podczas ćwiczeń z maluszkiem, że zrzuca zabawki i ogląda się gdzie spadły. Powiedziała nam ona wtedy, że ten moment, gdy dziecko rozumie, że zabawka nie znika, gdy jej nie widzi jest momentem, w którym dziecko rozumie że rodzic też jest gdzieś, choć aktualnie go nie widzi i może prowadzić 45 minut ćwiczeń bez obecności rodziców. 😀