TO najbardziej wkurza mnie w opiece nad dzieckiem!

Jeśli z uwagi na to, że cokolwiek wkurza mnie w opiece nad dzieckiem stwierdzi ktoś, że jestem wyrodnym i złym ojcem, to ja mu serdecznie gratuluję. I wysyłam pozdrowienia. Wiem, że jest taka opcja, bo internet pełen jest hejtu, a każdy rodzic powinien wymiotować tęczą i cieszyć się z każdej rzeczy, którą zrobi jego dziecko. Ja jednak taki nie jestem, dziecko i opieka nad nim czasem potrafią mnie mocno wkurzyć. I dziś chcę napisać o tym, co wkurza mnie najbardziej.

Kiedyś myślałem, że najbardziej denerwujące będą sytuacje, w których dziecko ostentacyjnie robi rodzicowi na złość. Plując na nowo założone ubranie, odrywając listwę przypodłogową, plując pomidorówką na nowy t-shirt, wyrywając sierść psu czy też drapiąc ścianę widelcem czy łyżką do zakładania butów. Myliłem się jednak. Owszem, psa szkoda, ale pies to nie rzecz, może sobie radzić, może uciekać, może unikać dziecka. Reszta wymienionych przeze mnie czynów generuje tylko straty materialne. To też wkurza, rzecz jasna, ale człowiek powoli się z tym oswaja. To, z czym oswoić się nie mogę, czego żal mi najbardziej i co najmocniej mnie frustruje, to usypianie dziecka.

Nasz syn jest niesamowity. Przed, w trakcie i po kąpieli może: ziewać, przecierać oczy, przysypiać, mieć problem z otworzeniem oczu. Może wszystko. Ale w 95% przypadków, gdy tylko włoży się go do łóżeczka, to nagle odzyskuje siły, zaczyna chodzić po ścianach, kopać się w czoło, rozbrajać łóżeczko, wdrapywać się po zabawki. Do tego piszczy, krzyczy, śpiewa, mówi, bełkocze, śmieje się.

Oj tak, ten uśmiech mnie cieszy i jest jedyny powodem, dla którego często nie wyskakuję przez okno.

W każdym razie w momencie, w którym odkładam do łóżka śpiące lub zasypiające dziecko, to jemu włącza się pierdolec. A mi robi się słabo.

No bo przecież po całym dniu przepełnionym obowiązkami człowiek chciałby mieć chwilę dla siebie. Może to i bardzo samolubne, ale chciałbym mieć możliwość obejrzenia serialu, posłuchania muzyki, porozmawiania z żoną (żona specjalnie jest na końcu, niech się wkurza). Mało tego, chciałbym się napić piwka albo czterech. Chciałbym się napić wina, zrobić sobie coś pysznego na kolację, spokojnie się wykąpać czy wyjść na spacer. Z psem, nie z żoną, bo przecież ktoś musi zostać w domu, przy dziecku.

Ale nie. Ja mam w zamian siedzenie po ciemku z dzieckiem, które robi sobie jaja. Ja wiem, że jestem świetny, miły i cudowny i że dziecko chce wykorzystać każdą chwilę, którą może spędzić w moim towarzystwie. W pełni to rozumiem :D. Ale kurcze czasem mógłby sobie odpuścić.

A najbardziej rozbrajają mnie te momenty, kiedy Andrzej już niby śpi, spokojnie oddycha i ma zamknięte oczka. Stoję przy nim głaszcząc go po pleckach. Przestaję głaskać, ale stoję dalej, aby nie poczuł, że zniknąłem zbyt gwałtownie. Czekam chwilę, po czym robię kilka kroków w kierunku drzwi. Jest ok. Myślami otwieram już piwo, w końcu jest jeszcze ciepło i będę mógł wypić je na balkonie. Wtem, kiedy docieram do drzwi, Andrzejkowi uruchamia się alarm. Ma tam chyba zainstalowaną jakąś czujkę ruchu. I zaczyna krzyczeć. I znowu to samo, trzeba go głaskać, coś tam nucić, a później podjąć kolejną desperacką próbę ewakuacji :D.

Oj tak, bardzo mnie to wkurza. Kiedyś może będę za tym tęsknił. Kiedyś może nawet będę się tego wstydził. Ale dzisiaj wolałbym przez 45 minut odpocząć, zamiast znów łapać się za głowę, że dziecko robi sobie ze mnie jaja.

Ale cóż, taka rola dziecka. Jemu wolno. Bo ono zawsze będzie na pierwszym miejscu. Nawet przed zimnym piwkiem ;-).

Z poważaniem,

Ja, Zbyszek, alkoholik, wyrodny ojciec.

TO najbardziej wkurza mnie w opiece nad dzieckiem!

Top content