O tym jak TERAZ uczę dziecko samodzielnego zasypiania

Kwestia związana z samodzielnym zasypianiem pojawiała się na moim blogu już wielokrotnie. A to dlatego, że Andrzej od małego pragnął zasypiać na naszych rękach. Z czasem stało się to męczące. Kiedy już postanowił, że może zasypiać w łóżku, to i tak ja musiałem w tym łóżku siedzieć lub leżeć obok niego.

To już tak bardzo mnie nie wkurzało, ale i tak postanowiłem podjąć próbę nauczenia mojego dziecka samodzielnego zasypiania. Uczę go tego od około dwóch tygodni i małymi krokami coraz bardziej zbliżam się do drzwi wyjściowych z jego pokoju.

Bo przyjąłem metodę właśnie małych kroczków.

Opowiem Ci jak szczegółowo do niedawna wyglądał proces usypiania Andrzeja:

  • ubierałem go w piżamę
  • kładłem go w łóżku
  • dawałem buzi i przytulałem
  • siadałem obok
  • nuciłem kołysanki
  • czekałem aż zaśnie
  • odpowiadałem na jego pytania i zaczepki
  • zaczynałem rwać sobie włosy z głowy
  • cichaczem wychodziłem, gdy synek już spał

Teraz wiem już, że moim największym błędem było dyskutowanie z nim i odpowiadanie na zaczepki. W końcu jemu o to chodziło, aby dzięki temu jak najbardziej oddalić moment zaśnięcia.

Chcąc nauczyć dziecko samodzielnego zasypiania postanowiłem, że:

  • przestanę z nim dyskutować
  • stopniowo będę przestawał śpiewać kołysanki
  • małymi kroczkami oddalał będę się od jego łóżka

I już po dwóch tygodniach mogę powiedzieć, że zasypianie idzie mu coraz lepiej. Kiedy synek wpada w panikę i krzyczy, że chce, abym go przytulił, pocałował czy pośpiewał kołysankę, to robię to, ale tylko do momentu, w którym widzę, że zaczyna mną manipulować. W tej chwili zdarza się to coraz rzadziej, a standardem stało się, że w chwili zasypiania mamy już totalną ciszę, nie muszę śpiewać, co jeszcze niedawno było nie do pomyślenia.

Jeśli z kolei chodzi o kwestię opuszczania pokoju, to w pierwszej kolejności zszedłem z andrzejkowego łóżka i siedziałem obok niego. Kolejnym etapem było odsunięcie się od łóżka na jakieś dwa metry, to tam stoi kanapa, na której siadam lub kładę się, w czasie gdy mój synek zasypia.

I to na tym etapie póki co stoję, za kilka dni pójdę dalej, opuszczając kanapę i siadając pod drzwiami. Jeszcze w jego pokoju.

Dalej będzie siadanie pod drzwiami, ale już na zewnątrz.

I to będzie sukces.

Ja wiem, że chwilę to potrwa. Wiem, że muszę być cierpliwy i jeśli dziecko zaczyna panikować, to szybko do niego podchodzę. Wiem też, że ta metoda nauki samodzielnego zasypiania działa.

I lepszej sobie nie wyobrażam. Byłem głupi, że kiedyś próbowałem czegoś innego.

Nawet jeśli miałbym usiąść po drugiej stronie drzwi dopiero za pół roku, to ja spokojnie sobie na to poczekam.

Wiem jednak, że sprawa zakończy się sukcesem, a dla dziecka nie będzie kojarzyła się z traumą.

Top content