O tym jak pies przygotował mnie do rodzicielstwa

Jeśli obserwujesz mój profil na Facebooku, to pewnie wiesz, że w dniu wczorajszym mój piesek obchodził swoje drugie urodziny. A moment, w którym przytulałem go i dawałem mu urodzinową kość sprawił, że w końcu zachciało mi się przygotować wpis, w którym opowiem o tym jak bardzo Welwet pomógł mi w przygotowaniu się na rodzicielstwo. I sądzę, że nie tylko mi, ale również i mojej żonie.

Zacznę może od tego, że jeszcze kilka lat temu cechował mnie totalny brak odpowiedzialności. Robiłem tylko to co musiałem, resztę robiłem albo niesystematycznie, albo na odwal się, albo nie robiłem jej wcale. Generalnie byłem idealnym przykładem faceta, który nie powinien być ojcem. Po pierwsze dlatego, że nauczy dzieciaka dziadostwa, jakim jest np. zostawianie skarpetek tam gdzie się je zdjęło (to często powtarzam i dziś :P), a po drugie dlatego, że będzie on zagrożeniem dla dziecka.

Zagrożeniem z powodu tego, że nie wie on czym są obowiązki, nie wie co to cierpliwość, a w dodatku nie rozumie, że można dla kogoś zarwać noc, zmienić swoje plany, porzucić dotychczasowe zajęcie czy wspiąć się na wyżyny swoich możliwości, aby nauczyć go nowych rzeczy.

Tak, to brzmi tak, jakbym opisywał jakiegoś idiotę, dla którego życie ogranicza się do włączenia komputera, który nigdy nic od Ciebie nie chce, wykonania na nim pracy, rozerwania się przed nim, a później do jego wyłączenia.

A dziecka wyłączyć nie można.

Psa też.

O tym jak pies przygotował mnie do rodzicielstwa

I ja osobiście uważam, że pies to nie tylko doskonałe uzupełnienie rodziny, ale też najlepszy znany mi sposób na to, aby przygotować młode małżeństwo na dziecko.

Welwet i rodzice

Wybacz mi, jeśli porównanie to Cię obrazi, ale wychowanie psa i opieka nad nim bardzo mocno przypomina to, co spotyka nas przy dziecku.

Młody szczeniak robi kupę i siku pod siebie. Dziecko też. Mnie Welwet nauczył, że mogę ubrudzić się w jego kupie i wdepnąć w jego siki, więc przy dziecku wcale mnie to nie zdziwiło. Z czasem pies nauczył się załatwiać w odpowiedni dla niego sposób, a ja nauczyłem się, że potrzebne przy tym były cierpliwość, wytrzymałość i zrozumienie. Te same cechy, które potrzebne będą przy dziecku i przy nauczaniu go wielu kolejnych rzeczy.

Młody Welwet zamiast słuchać moich poleceń wolał robić to, co mu się akurat podoba. Z czasem nauczył się posłuszeństwa, a ja nauczyłem się jak panować na swoimi nerwami (no dobra – ciągle się tego uczę), jak być konsekwentnym i wymagającym. Przy dziecku też sie to przyda.

Welwet i Ja

Welwetek miewał swoje problemy ze zdrowiem. Zdarzały mu sie całonocne biegunki, w czasie których przekonałem się, że jeśli się kogoś kocha, to nieważny jest sen i wypoczynek, do których człowiek przyzwyczaja się bardzo łatwo. Ważniejsze jest to, aby mu pomóc, nawet kosztem swojej wygody. Kiedyś było to dla mnie nie do pomyślenia. I dobrze, że nauczyłem się tego przy piesku, a nie przy dziecku.

Co do problemów ze zdrowiem, to było też tak, że kiedyś o 3 w nocy musiałem szukać pogotowia weterynaryjnego. To nauczyło mnie umiejętności zachowania chłodnej głowy w bardzo nerwowych sytuacjach. Też przyda się to przy dziecku.

Wielu moich gości lubi rozpieszczać Welweta różnymi łakociami. Łakociami, które w przeważającej większości są dla niego niezdrowe. I tu miałem okazję więc się czegoś nauczyć: roządek, stanowczość i znowu konsekwencja.

Jedźmy z tym koksem dalej. Pewnie słyszałeś o dzieciach, które w sklepie kładą się na ziemi i czekają, aż mama kupi im jakąś tam zabawkę. Wyobraź sobie, że psy też tak potrafią. Tyle, że im nie o chodzi o zabawkę, a najczęściej o zabawę ;). I tu miałem okazję nauczyć się tego, jak zachować się przy takim buncie. Ale ważniejsze było ogarnięcie swoich emocji podczas tego typu zachowań.

Pies nauczył mnie jeszcze wielu rzeczy. Na koniec wspomnieć chcę o dwóch.

Pierwszą jest bezwarunkowa miłość. Mogę się na Welweta złościć, może doprowadzać mnie do irytacji i frustracji, może sprawiać, że mam różne złe myśli. Ale i tak go kocham. I zawsze wskoczę za nim w ogień. Tak jak za dzieckiem.

A teraz ostatnia rzecz. I chyba najważniejsza. Pies nauczył mnie tego, że mam o niego dbać i wychowywać go po swojemu. Uświadomił mi, że jeśli mi na czymś zależy, to sam wiem jak najlepiej o to zadbać. A teraz, z perspektywy rodzica, widzę, że jest to niezwykle ważne. Bo każdy rodzic musi umieć radzić sobie z lawiną porad od czasem nawet obcych ludzi. A nawet z ich krytyką. A jest o to o wiele łatwiej, gdy ma się tę pewność, że samemu jest się w stanie zapewnić dziecku najlepszą opiekę.

A przygoda z psem pozwala się do tego przybliżyć. Dlatego też każdemu młodemu małżeństwu, które powoli myśli o dziecku zastanawiając się nad tym, jak się na nie przygotować polecam: kupcie sobie psa lub weźcie go ze schroniska. Przeżyjecie wspaniałą przygodę, która nie tylko przygotuje Was na rodzicielstwo, ale da Wam też kolejnego członka rodziny, który przy odpowiednim prowadzeniu stanie się najlepszym przyjacielem Waszej pociechy.

Welwet uczy rodzicielstwa

Top content