Nie chwal dnia przed zachodem słońca. Jelitek dziecka też.

Piszę do Ciebie po nieprzespanej nocy. Po nocy, po której czuję się bardziej zmęczony, niż 2 tygodnie temu, gdy bardzo aktywnie pomagałem mojej żonie w porodzie. A to wszystko za sprawą jelit. A może tego, że zapeszyłem?

Wczoraj, gdy około 13:00 wracałem z pracy byłem zszokowany tym, że w drzwiach nie słyszałem wrzasku mojego dzieciątka. Gdy o 13:40 Kasia poszła na spacer z psem, a ja byłem sam z dzieckiem, to byłem zszokowany nie tylko tym, że Andrzej nie płakał, ale też tym, że zapomniałem o tym, że on ze mną został i że mogłem poświęcić się pracy. Podobne zdziwienie towarzyszył mi przez kilka kolejnych godzin, w czasie których zdążyliśmy zjeść obiad, pójść na spacer, a nawet (o Matko jedyna) obejrzeć serial, swoją drogą zaczynam myśleć, że „Jim wie lepiej” mógłby załapać się do piątki moich ulubionych seriali komediowych. Aż w końcu zacząłem twierdzić, że nasz synek chyba się unormował, że jest dziś grzeczny jak aniołek, a problemy z puszczeniem bąków i zrobieniem kupy poszły w niepamięć. Ba, zacząłem już nawet chwalić probiotyk BioGaia ProTectis, dzięki któremu to Andrzej miał poczuć się lepiej.

No, ale później przyszła godzina 20. I czar prysł. Wróciło to co najgorsze, czyli bóle jelitek przekładające się na regularny wrzask, ciągłe napięcie (nie moje, a dziecka i jego mięśni) i płacz. W sumie nie mogę narzekać, bo po 20 zacząłem masować brzuszek, synek zrobił co miał zrobić, po czym na kilka godzin się uspokoił.

Ale noc była nieprzespana, bo problem wrócił ze zdwojoną siłą. Nad ranem doszło nawet do tego, że Andrzej spał i stękał i jęczał przez sen, nawet nie chcę sobie wyobrażać, jak duży ból musiał on odczuwać. W każdym razie korzystając z tego, że nie śpię zrobiłem mu raz jeszcze masaż, usłyszałem głośne pierdnięcie i poszedłem wcześniej do pracy.

I dobrze, bo dziś na 13 idziemy pierwszy raz do pediatry, może dowiemy się czegoś ciekawego.

A Ty pamiętaj, nigdy nie chwal dnia przed zachodem słońca.

Top content