Najlepszy (wg mnie) sposób na zabawę z dzieckiem w domu

Uwielbiam lato, wiosnę i wczesną jesień. Uwielbiam ciepłe dni dlatego, że można spokojnie wrócić z pracy, zjeść obiad i wybrać się z dziećmi na dwór. Można iść do piaskownicy, można iść na plac zabaw, można też pospacerować. Ten czas jest świetny, bo człowiek nie siedzi i nie nudzi się z dziećmi w domu, ale jest w ruchu, spotyka się z innymi rodzinami i czas szybko mija.

Bałem się, że zabawa z dziećmi w domu musi być nudna

Z lękiem oczekiwałem dni, w których to wszystko się skończy. Kiedy zmieniałem czas na zimowy, to wiedziałem już, że nie ma opcji, abym zdążył wrócić z pracy by zabrać dzieci na plac zabaw. Raz, że będzie już ciemno, a dwa, że będzie chłodno i nieprzyjemnie. Bałem się tego siedzenia w domu, nudów i bezradności. Nie wyobrażałem sobie spędzania czasu z dwójką wulkanów energii w czterech ścianach.

Zacząłem czytać blogi w poszukiwaniu pomysłów na to, jak bawić się z dziećmi w domu. Odnalazłem wiele różnych zabaw od tych bardziej kreatywnych, po bardziej wariackie. Nic jednak nie sprawiało mi dużej frajdy, nic też nie potrafiło na dłużej zainteresować maluchów. Zacząłem chodzić do bawilandii, dymać po ciemku na spacery, zacząłem nawet chodzić z nimi na zakupy, aby nie musieć siedzieć w domu i na siłę wyszukiwać im atrakcji.

Jak bawiliśmy się wcześniej?

To nie jest tak, że siedząc w domu nudziliśmy się, patrzyliśmy w ściany zastanawiając się nad tym, kiedy będzie można iść spać. Bawiliśmy i nadal bawimy się: ciastoliną, klockami, czytamy książki, bawimy się w chowanego, w berka, układamy puzzle czy nawet próbujemy gry w warcaby i planszówki (to nasz numer dwa). Ale to mi nie wystarczyło. Ciągle myślałem o czymś więcej. I jakimś dziwnym trafem wpadłem na pomysł, który śmiało mogę nazwać najlepszym sposobem na zabawę z dzieckiem w domu. Wpadłem na niego zastanawiając się nad tym, co ja lubiłem robić mając kilka lat.

Mój pomysł na zabawę z dziećmi w domu

A uwielbiałem się ścigać, biegać, gimnastykować i trenować. Uwielbiałem tory przeszkód. I to właśnie tory przeszkód okazały się świetnym pomysłem, który ubarwia każdy nasz dzień, rozwija dzieci ruchowo i umysłowo, męczy je, a i mi daje przyjemność.

To było takie banalne! Wystarczyło wziąć kilka stołków, stoliczek, jakieś inne pierdoły i zaczęły tworzyć się całkiem ciekawe tory.

Codziennie mamy inny tor, codziennie muszę nauczyć dzieci, jak mają je pokonywać. Ćwiczymy: bieganie, czołganie się, bieganie do tyłu, utrzymywanie równowagi, celność, pamięć i jeszcze parę innych rzeczy. Ja wiem, że z czasem skończą mi się pomysły na nowe tory i wszystko zacznie się powtarzać, ale to nic strasznego. Już teraz wiem, że przez długi czas pokonywanie torów przeszkód będzie jedną z zabaw dla dzieci w domu, które nas nie opuszczą. Również dlatego, że wracając z pracy do domu słyszę  teraz tylko „tata, zrobisz tor przeszkód?”.

Sam się z nimi bawię, sam pokonuję tory i sam mam z tego frajdę. I jako egoista muszę powiedzieć, że najlepszymi zabawami dla dzieci są te, przy których dobrze bawi się również rodzic. To wtedy jest aktywny, uśmiechnięty i rozemocjonowany, a nie znużony, zasypiający i nieobecny.

Zamieszczam pod spodem kilka filmów z naszych zabaw. Zachęcam Cię do tego, abyś spróbował tego rozwiązania. Jest świetne. I nie zniechęcaj się, gdy dziecko za pierwszym razem nie ogarnie trasy. Niech ono też się nie zniechęca. Zacznijcie od krótkich torów przeszkód, a później układajcie takie na całe mieszkanie. A co tam, może nawet warto wejść do sąsiada?




Top content