Podejrzewam, że na innych blogach parentingowych trudno znaleźć wpisy, w których rodzice chwalą się tym, jak dali przy czymś tyłka. Nikt bowiem nie lubi mówić o swoich porażkach, wadach i niedociągnięciach. Ja jednak jestem inny niż wszyscy i inny jest też mój blog. Dziś więc chciałem „pochwalić Ci” się tym, co idiotycznego udało mi się ostatnio zrobić. Wyczyn ten mianuję moim pierwszym ojcowskim fakapem, czyli mówiąc po polsku moją pierwszą sporą rodzicielską wpadką.
Może zacznę od przyznania się do tego, że bardzo nie lubię się golić. Wkurza mnie to, za każdym razem się ranię, szyja mnie swędzi, a kilka dni po goleniu wyglądam jakbym wpadł pod kosiarkę. W tym całym nie goleniu się nie byłoby nic złego, gdyby nie to, że mam tak marny zarost, że wyglądam z nim jak opos po chemioterapii (cytuję tu Alana z Dwóch i pół). Krótko mówiąc i tak źle i tak niedobrze.
Golę się więc albo raz na jakiś czas, albo wtedy, gdy wiem, że muszę dobrze wyglądać, bo czeka mnie jakieś oficjalne spotkanie czy też jakaś uroczystość. No i tak się złożyło, że dziś miałem zaplanowane spotkanie z przedstawicielami pewnej firmy, z którą miałbym współpracować w zakresie pozycjonowania stron internetowych. No to musiałem się wczoraj ogolić.
Moja twarz po goleniu jest najmniej poharatana, gdy najpierw namoczę skórę i zarost, później ją namydlę, a później nałożę na nią piankę do golenia. Na kilka minut.
No to tak właśnie zrobiłem. Byłem jednak na tyle genialny, aby zrobić to tuż przed kąpielą Andrzejka. Stwierdziłem, że akurat włosy mi fajnie zmiękną, a ja w tym czasie umyję brzdąca. I umyłem.
Nie przewidziałem tylko, że już po kąpieli Andrzej się czegoś wystraszy i zacznie płakać.
Nie przewidziałem, że chcąc go uspokoić przytulę go do siebie.
Nie przewidziałem, że grubą warstwę pianki do golenia wetrę w pół twarzy mojego synka.
Nie przewidziałem, że jestem aż tak roztargniony.
Gdy już zorientowałem się, że Andrzej zamienił się w człowieka o twarzy w 50% białej zacząłem szybko reagować. Wziąłem duży wacik, namoczyłem go i usunąłem piankę w ten sposób, aby Broń Boże nie dostała się ona do jego oczu (a brakowało milimetrów). Później zabieg ten powtórzyłem jeszcze z dwa razy na mokro i raz na sucho.
Dziecko o dziwo nie płakało, bo z twarzą w piance do golenia zdążyło się uspokoić. Ja za to byłem bardzo zestresowany aż do samego poranka bojąc się, że delikatna skórka tak małego dziecka alergicznie zareaguje na chemię, której faceci używają do golenia.
Jeszcze przed snem przyglądałem się Andrzejkowi i z radością widziałem, że z jego skórą nie dzieje się nic złego. Podobnie było rano, bo na całe szczęście swoją głupotą nie zrobiłem dziecku niczego złego.
I to już koniec historii o moim pierwszym ojcowskim fakapie. Na całe szczęście nie skończył się on niczym złym. A golić w konsekwencji się opłaciło, bo z wspomnianą firmą się dogadałem i mam nadzieję, że na jak najdłuższy czas będę miał sporo roboty 😉
Spodobało się? Daj lajka lub udostępnij znajomym. Za każdym razem, kiedy tego nie zrobisz, uronię małą łezkę. A jeśli to zrobisz, to poczujesz same korzyści: zawsze dowiesz się o nowym poście, na FB zobaczysz więcej zabawnych historyjek z naszego życia, no i będziesz mógł obserwować fotki, które wrzucam na Instagram, są tak fantastyczne, że klękajcie narody.
Jakby to „mój „lekarz określił. .. tatuś przewrazliwiony ? ale tak poważnie to najważniejsze , że nie dostało się do oczu mogłoby podraznic i nic w porównaniu do tego płaczu który poprzedzał wzięciem go na ręce przed pianką…. rada dla tatusia w spr golenia się. .. mój mąż ma bardzo wrażliwą skórę i podobnie reaguje jak Ty… wiec podpowiedziałam jemu , aby przed każdym goleniem zrobił delikatny peeling twarzy i dopiero potem się ogolić … efekt … ulga i radość w oczach mojego męża bezcenna ??
przetestuję, solą można? 😀
To ja miałam gorszą wpadkę. Mam wysokie łóżko na którym usypiam synka i dopiero jak my kładziemy się spać (wspólny pokój póki co) to przekładam go do łóżeczka. Z jednej strony jest luka między łóżkiem a ścianą, którą zawsze zakrywam poduszkami żeby tam nie wpadł przypadkiem.
Ostatnio jak zwykle ululałam synka i wyszłam na dosłownie chwilkę z pokoju zapominając ułożyć poduszki… Nagle słyszę płacz! Wpadam do pokoju, patrzę na łóżko a synka nie ma! Znalazłam go w tej szparze siedzącego na podłodze.
Synkowi na szczęście nic się nie stało ale i tak pół nocy zamiast spać to sprawdzałam czy wszystko jest z nim ok
Całe szczęście, że ni zrobił sobie krzywdy, bo gdyby to był niemowlaczek, to cholera wie co by tam się stało. W każdym razie podejrzewam, że gdybyś tę „szczelinę” zabezpieczyła, to synek nawet by się w jej kierunku nie zbliżał 😀
pozdrawiam!
Mi córa spadła z łóżka mając 3 miesiące. Odwrociłam się na moment po pieluszkę, a ta skubana przeturlała się po łóżku i bach. Co prawda łóżko jest dość niskie, a na podlodze leżał gruby dywan, ale mimo to byłam w takim stresie, że od razu pobiegłam z nią do lekarza i przez kilka nocy nie mogłam spać, bo sprawdzałam, czy młoda ma się dobrze. Na szczęście wszystko było ok. Chwała mojemu mężowi, że przytargał do mieszkania ten ochydny dywan i mała upadła na niego, a nie na panele.
To musiało być stresujące, ale dobrze, że nic złego się nie stało 🙂
PS.
Jednak czasem się do czegoś przydajemy 😛
Eh lazda matka ma tez swoje zarne chwile, zawsze tobpowtarzam jak spotykam sie z kolezankami…wtedy rozwiazuje sie worek ze strasznymi tajemnicami 😛 :-P. I tak zdradze swoj pierwszy koszmarny wypadek z pierwsza corka. Zosia miala 2 miesiace lezala sobie na lezaczku,ktory postawilam na duzym rozlozonym lozku poniewaz corcia „tylko” sobie w nim lezala nie zapinalam jej pasami bo przeciez jeszcze sie nie podnosiła,Do tamtego strasznego dnia. Dostalam w prezencie butelke z roznymi gadżetami.I z ciekawosci zaczełam ogladac,składac zachwycona.Co dzis uwazam bez sensu bo karmilam piersia a pierwsza butelke uzylam jak mała miała 6miesiecy. No zaaferowana ta butelka gdzies w glowie odezwal sie cichy glosik…zajmij sie dzieckiem…na ktory odpowiedzialam juz juz…i wtedy uslyszalam ten straszny odglos upadajacego ciałka. Mała spadła na podloge pierwsza sekunda byla koszmarna,poprostu lezala na pleckach nawet nie mrugala,ani nie plakala. Dopiero jak otrzezwialam z szoku chwycilam ja na rece mala zaczeła popłakiwac. Do dzis pamietam ten lek i…wstyd ze dopuscilam do tego i to jak czulam sie winna. Szczescie malej nic sie nie stało chociaz zasem dluzej ja obserwowalam i myslałam ,przypisywałam temu upadkowi rozne wyimaginowane problemy. Teraz za kazdym razem gdy klade moja corcie ktora ma 4miesiace od razu zapinam szelki.Taka nauczka. Chociaz do dzis nie potrafie sobie wyjasnic jak mala zjechala i przeturlala sie na podloge.Nauczka ze zawsze trzeba byc czujnym przy tak malym robaczku.
Dzieci zawsze muszą uczyć się nowych rzeczy w najbardziej zaskakujących momentach. Najważniejsze, że nic złego się nie stało. Grunt, że wyciągnęłaś z tego wnioski. I ja też, bo my młodego też odkładamy do bujaczka bez zapinania, przynajmniej ja 😀 Do dziś 😉
Oj wpadek każdy rodzic ma wiele na swoim koncie… Począwszy od wyprutej szafki, z całej zawartości bo zapomniałam ja domknąć a maluch już raczkujący i bardzo samodzielny. Na szczęście radości siedział i lepił babki z kaszy, ryżu i mąk wszelkiego rodzaju 🙂 innym razem przy bliźniakach już też całkiem sprawnych bo ponad rocznych, wynosiłam po przewinięciu pieluchy do kosza na śmieci. Oczywiście wracając do pokoju dowiedziałam się, że zapomniałam zakręcić sudokremu. Do tej pory są plamy po tym cudzie na kanapie.