Mamy wózek. Ryzyk fizyk, ale 500zł zaoszczędzone

Poród coraz bliżej, Ania wyraźnie zaczyna się tu do nas dobijać, więc chyba wkrótce moje wpisy o wyprawce dla noworodka przestaną powstawać. Muszę się więc streszczać, dzisiaj opowiem Ci o tym, jak o zaopatrzyłem się w wózek dla naszej córeczki.

Cały czas uparcie twierdziłem, że nie kupię nowego wózka, bo jest to dla mnie przepłacanie. Wchodziłem więc na oeliksa szukając czegoś używanego, w fajnym stanie do około 800zł. I nawet pewnego dnia znalazłem. Podjarałem się, chciałem już jechać oglądać, aż nagle uprzytomniłem sobie, że nie mam samochodu, bo spaliło mi się sprzęgło. Gdy trzy dni później auto było naprawione, to ogłoszenie było już nieaktualne, a ja musiałem wrócić do mojego codziennego przeglądania ogłoszeń.

Kiedy byliśmy ostatnio u moich rodziców wpadł mi do głowy pewien pomysł. W rozmowie z rodzicami stwierdziłem, że może dobrym pomysłem byłoby szukanie w internecie nowego wózka, który sprzedawany jest przez osobę prywatną, której zwyczajnie nie jest on potrzebny. Z myślą tą poszedłem spać i z nią też się obudziłem. Jako że byłem w Częstochowie, to poszukiwania rozpocząłem od tego miasta. I, za przeproszeniem, jak w mordę strzelił od razu znalazłem to, czego szukałem. Nowy wózek, ładny, dobrej firmy, z dobrymi ocenami. Do tego 300zł taniej, niż w sklepie.

Doczytałem ogłoszenie i okazało się, że wózek nie będzie miał gwarancji, bo teściowie, którzy w Zamościu kupili go swojej wnuczce zgubili paragon na etapie wysyłania całego wózka do Częstochowy (to stąd rodzice mieli go sobie odebrać). Okazało się jednak, że zakup był zbędny, bo wnuczka urodziła się w Holandii, zanim rodzice zdążyli wrócić do Polski i tam też kupili sobie drugi wózek. Tym samym ten mógł trafić w naszej ręce.

Pojechaliśmy go pooglądać. Wszystko było z nim ok, spodobał się nam i stwierdziliśmy, że dobrze pasuje zarówno dla dziewczynki, jak i dla chłopca, który może kiedyś mieć okazję nim jeździć. Ten brak gwarancji nieco mnie jednak wkurzał, wyceniałem go na więcej niż 300zł. Sprzedawca się o tym dowiedział i cenę udało nam się zbić o kolejne dwie stówki. A wtedy poczułem już, że to doskonały wybór, bo w cenie 1100zł sprzedawane były takie same wózki, tyle że używane.

Zdjęć Ci niestety nie pokażę, bo wózek został w Częstochowie. Cała paczka była zbyt duża, abyśmy mogli zabrać się z nią do domu. Przywieźć muszą mi go rodzice. Ale nie bój się, gdy zaczną się spacery, to z pewnością ujrzysz fotkę wózeczka. Razem z dostawką, którą muszę jeszcze kupić.

A teraz pozostaje nam modlić się, aby nic w wózeczku się nie zepsuło. Najbardziej boję się o ramę, ale wyglądała solidnie, więc myślę, że będzie ok.

A swoją drogą, to tak się zastanawiam: jaki sens mają gwarancyjne naprawy takich wózków? Przecież to trwa: wysyłka, naprawa, znowu wysyłka. Mijają tygodnie, dziecko rośnie, a wózka nie ma.

Bez sensu.

Przyjmijmy więc, że wózki robią tak, aby się nie psuły :D.

Top content