Lionelo Robin – nie potrzebujesz wielu powodów, by kupić taki bujaczek

Jakiś czas temu pisałem Ci o tym, że wraz z żoną zorganizowaliśmy prezent, który Andrzejek po narodzinach siostrzyczki miał jej podarować. Był to bujaczek Robin, który najpierw leżał przez kilka miesięcy w naszej szafie, a po narodzinach córeczki co chwilę zmienia swoje położenie. Dziś, już po dwóch tygodniach jego użytkowania, mogę powiedzieć Ci na jego temat nieco więcej, niż w poprzednim artykule. Mam bowiem doświadczenie praktyczne związane z użytkowaniem tego sprzętu :D.

Na starcie powiem Ci, że moje przeczucia odnośnie potrzeby zakupu bujaczka były słuszne. Przy dwójce dzieci, kiedy starszak ma niespełna dwa lata, niezwykle ważne jest to, aby wygospodarować sobie jak najwięcej czasu nie tylko dla drugiego dziecka, ale też dla domu. Gotowanie, sprzątanie czy nawet otwieranie drzwi kurierowi samo się nie zrobi, dobrze mieć przy tym do dyspozycji przynajmniej jedną rękę. I właśnie to zapewnia Ci bujaczek taki jak ten.

Wygląd bujaczka to kwestia gustu. Nie będę Ci więc o tym opowiadał. Wymienię Ci za to cztery cechy bujaczka Robin firmy Lionelo, które urzekły mnie i moją córeczkę, bo tak się składa, że na podstawie jej zachowania mogę stwierdzić, że rzeczywiście przypadł on do jej gustu.

Dobra jakość wykonania

Czasem, gdy weźmiesz coś do ręki, to masz wrażenie, że jest słabe, mało wytrzymałe, podejrzane i niepewne. Boisz się tam włożyć swoje dziecko. Bujaczek Robin jest całkowitym przeciwieństwem tego typu produktu. Nie mydlę Ci tu oczu, nie piszę tak pod publiczkę: ten bujaczek serio jest solidny. Czuje się to i przy bujaniu, i przy przenoszeniu, i przy składaniu. Nic nie skrzypi, nic się nigdzie nie ugina. Wszystko jest cacy, co sprawia, że wkładając tam dziecko czujesz, że jest ono bezpieczne.

Wygoda nawet dla noworodka

Dla zabieganych mam i tatusiów, którzy mieli to szczęście, że urodziło się im maleństwo bardzo ważne jest to, że z bujaczka tego będzie ono mogło korzystać już od urodzenia. Bujaczek Robin jest bowiem przystosowany do użytkowania przez noworodki. Pamiętajcie jednak, że wszystko należy robić z umiarem. Jeśli włożysz do niego swojego malucha na 30 minut, to nic się nie stanie. Jeśli z kolei będziesz trzymać go tam przez całą dobę, to ja podejrzewam, że może to na niego niekorzystnie wpłynąć. Nie pomogą tu żadne cuda.

Łatwość w przenoszeniu

Bujaczek został tak zaprojektowany, że w swojej górnej części ma dwie solidne rączki. Służą one do przenoszenia bujaczka w sposób niezwykle wygodny. Nie trzeba go pchać, kopać, przesuwać, wystarczy złapać za rączki, podnieść do góry i przenieść. To bardzo dobry pomysł, bo ja, jako inżynier, bałbym się, że przenosić taki bujaczek chwytając go za elementy konstrukcyjne. Mógłbym go w ten sposób zniszczyć czy osłabić. Fajnie więc, że tu pomyślano o takiej kwestii.

Idą ciepłe dni podobno, znów będzie można wrócić do przyjemnego balkoningu 😀

Post udostępniony przez Zbygniew (@zbygniewpl)

Możliwość odtwarzania własnych piosenek

Nie wiem jak Ty, ale ja jestem maniakiem śpiewania. Nie umiem śpiewać, robię to źle i brzydko. Ale lubię, a co ważniejsze lubią to moje dzieci. Przy moich kołysankach uspokajał się Andrzej, a teraz widzę, że uspokajać będzie się również Ania. I dobrze mi z tym. Dobrze mi również z tym, że bujaczek Robin ma możliwość podpięcia do niego pendrive’a z empetrójkami, które później on sam odtwarza. Dzięki temu moje dzieci mojego śpiewu mogą słuchać nawet wtedy, gdy nie ma mnie w domu :D. Oczywiście równie dobrze można odtwarzać w ten sposób innego rodzaju kołysanki ;-).

Niezwykła inteligencja

Jestem małym maniakiem technologii i różnej maści nowinek. Mnie w bujaczku tym najbardziej podjarał więc system rozpoznający poziom zdenerwowania u niemowlaka, który następnie decyduje czy bujaczek ma się bujać wolniej, czy też mocniej. Żona, a także szwagierka śmiały się ze mnie, gdy leżałem przy bujaczku i wydawałem z siebie dźwięki imitujące płacz dziecka, wszystko po to, aby pokazać im jak to fajnie działa. Opcja bardzo przydatna, dzieci przeważnie lubią bujanie. Wkładasz więc malucha do bujaczka, włączasz tę funkcję i spokojnie zajmujesz się pilnymi sprawami, podczas gdy bujaczek mocniej lub słabiej buja śpiące lub zaczynające wybudzać się dziecko. Szacun dla producenta za tę funkcję, wcześniej czegoś takiego nie widziałem, może zacofany jestem ;-D.

Podsumowując, bujaczek Robin to sprzęt na wysokim poziomie, na który wydaje mi się, że warto wydać swoje pieniądze. Nie tylko spełnia swoje funkcje, ale jest też bardzo solidny, a to w dobie otaczającego nas chłamu jest niezwykle istotne.

Top content