Dziecko nam się rozwija: kręci się i zaczyna się stawiać!

Dawno już nie pisałem o tym co tam dokładnie słychać u Andrzejka. Czas to zmienić, bo w ostatnich tygodniach działo się bardzo dużo. Ale tak to być musi, w końcu za chwilę synek będzie miał 5 miesięcy. U niego musi się dużo dziać 😉

Kręcę się, wiercę i pełzam

Już od jakiegoś czasu Andrzej potrafił kręcić się jak wskazówka zegara. Gdy kładliśmy go na brzuszku, to tak machał swoimi nóżkami i rączkami, że zwyczajnie zaczynał kręcić się dookoła, jak wskazówka właśnie. Z czasem to kręcenie przerodziło się w wiercenie, a teraz nawet w pełzanie. Wiadomo, że maratonu to on jeszcze nie przepełznie, ale metr czy dwa spokojnie potrafi pokonać. Na przykład w kierunku ulubionej zabawki czy też w stronę taty. Sądzę jednak, że to pełzanie wkrótce może stać się przeszłością, ponieważ…

Zaczynam chodzić na czole

Tak, na czole. Andrzejek chyba zaczyna zbliżać się do raczkowania. Pięknie podnosi już swój tyłek opierając tylną część ciała na nóżkach i kolankach. Podnosi tył, a przednią część ciała opiera na… czole. Nie wpadł jeszcze na to, że można oprzeć się na rączkach. Gdy na to wpadnie, to tylko centymetry będą dzieliły go od raczkowania. A wtedy się zacznie. Nie będzie można spuścić go z oczu 😉

Stoję na czole

Obracam się w obie strony

Andrzej już od jakiegoś czasu potrafił obrócić się z plecków na brzuszek. Tego nauczył się pod koniec 3 miesiąca życia, a może jakoś na początku 4. W każdym razie od kilku dni bardzo sprawnie przewraca się też w drugą stronę. Dzięki temu może przemieszczać się po terenach płaskich poprzez obroty. Najgorzej jest jednak w nocy. Andrzej ludzi spać na brzuszku, a gdy przez sen przewraca się na plecy, to zamiast poprawić pozycję zaczyna głośno płakać i się rozbudzać. Także tu jest spory minus tej jego aktywności. Kiedyś położyło się go na brzuszku i tak spał, aż nie zgłodniał. Teraz nie ma lekko :P.

Zaczynam się przeciwstawiać

Kiedyś można było położyć mojego synka na stole i bezproblemowo czy to zmienić mu pieluchę czy też wyciągnąć aspiratorem gluty z jego nosa. Teraz nie ma lekko. On się normalnie stawia!

Wkładam mu aspiratorek do nosa, a on łapie mnie za rękę i ciągnie tak, jakby chciał ją urwać i wyrzucić! Ucieka główką, krzywi się i krzyczy :D. Ostatnio, gdy w nocy męczył go katarek, to nos oczyszczać musieliśmy mu we dwójkę. Kasia trzymała ręce, a ja główkę. Źle to wygląda i źle się kojarzy. Mam jedynie nadzieję graniczącą z pewnością, że mu to pomaga.

Tak czy inaczej, ciekawe kiedy zacznie nas bić :P.

Pięknie się te dzieci rozwijają. Dobrze jednak, że wszystko dzieje się stopniowo i nie tylko dziecko przyzwyczaja się do nowych rzeczy, ale też rodzice mają czas na to, aby nauczyć się obsługi coraz to bardziej rozwiniętego malucha.

Top content