Będąc młodym chłopakiem słuchałem piosenek Kultu. Ta o tytule „Gdy nie ma dzieci” bardzo mi się podobała. Wydawało mi się, że ją rozumiem… wydawało się.
Mamy okres wakacyjny. Wszyscy wyjeżdżają wypocząć, wszyscy wrzucają w necie fotki z pięknych miejsc. Wszyscy są opaleni, zrelaksowani i wygrzani. Sorry, prawie wszyscy.
Są jeszcze tacy, których na wakacje nie stać, tacy, którzy z powodu choroby czy wieku siedzą w domu, a także młodzi rodzice, którzy są bardzo szczęśliwi, ale też bardzo zmęczeni. Takie mam przynajmniej wrażenie.
Bo siedzę sobie teraz u rodziców w ogródku, gdzie przyjechałem wraz z żoną i dzieckiem kilka dni temu. Założenie było proste: chcemy sobie odpocząć, spędzić kilka dni na świeżym powietrzu i zrelaksować się, bo młodzi rodzice tego relaksu bardzo potrzebują.
Może i trochę nam to wyszło, ale to głównie za sprawą tego, że tutaj do pomocy mieliśmy moich rodziców, którzy od czasu do czasu zajęli się dzieckiem. Nie wyobrażam sobie jednak tego, aby z małym dzieciątkiem pojechać na wakacje we dwoje, w zupełnie obce miejsce, gdzie nie ma żadnego wsparcia. To byłaby męczarnia.
Mnie w ostatnich dniach uratowało i postawiło nieco na nogi tylko to, że spałem nie tylko w innym pokoju, niż Andrzej, ale też na innym piętrze. Kasię z kolei uratowało to, że rano nie musiałem iść do pracy i mogłem zabrać Andrzejka i pozajmować się nim, aby ona mogła pospać aż do 11.
Wakacje 😀
Z niedowierzaniem słucham historii mojej siostry ciotecznej, która z trzymiesięczną córką pojechała do Zakopanego. Ja sobie tego nie wyobrażam i nawet nie chciałbym się na taki krok zdecydować. Bo według mnie przeprowadzka na kilka dni z centralnej części Polski w góry może być dla dziecka bardzo męcząca, bardzo inwazyjna i bardzo niezdrowa. Ale przecież mamy nie tylko góry, można jechać odpocząć w wiele innych miejsc. Z tym, że ja dobrze wiem, że w przypadku Andrzeja taki wyjazd byłby męczący. On nie jest taki, jak córka mojej kuzynki, która jest pogodna, prawie nie płacze i ze spokojem spogląda na świat. Nie, Andrzejek w ciągu ostatni 6 godzin był 3x karmiony, spał 30 minut, a resztę czasu popłakiwał :D. Wątpię, aby inne osoby wybierające się na urlop marzyły o tym, aby za ścianą mieć noworodka 😉
I tak siedząc w tym ogródku zastanawiam się nad tym kiedy uda mi się jechać z dzieckiem na prawdziwe wakacje. Rozsądek pozwala mi myśleć, że w chwili, gdy dziecko będzie miało już ze trzy lata, będzie umiało się bawić i będzie nawiązywało kontakt z rówieśnikami, to wówczas będziemy mogli jechać sobie gdzieś nad morze, najlepiej do jakiegoś hotelu z salą zabaw lub z zajęciami z animatorami czasu wolnego.
Ale…
Ale wtedy może pojawić się drugie dziecko. Później trzecie.
A ja wakacje będę miał, gdy wszystkie pojadą na kolonie. Bo gdy nie ma dzieci w domu, to wszyscy jesteśmy niegrzeczni.
Spodobało się? Daj lajka lub udostępnij znajomym. Za każdym razem, kiedy tego nie zrobisz, uronię małą łezkę. A jeśli to zrobisz, to poczujesz same korzyści: zawsze dowiesz się o nowym poście, na FB zobaczysz więcej zabawnych historyjek z naszego życia, no i będziesz mógł obserwować fotki, które wrzucam na Instagram, są tak fantastyczne, że klękajcie narody.
My wczoraj wróciliśmy z pierwszej naszej wspólnej wyprawy. Szału nie było bo to tylko wyjazd do rodziny do innego miasta ale… pociągiem! Jesteśmy totalnie nie mobilni (ani mi ani mężowi jeszcze nie udało się dorobić prawka) więc na początku był problem logistyczny, czyli czym pojechać, jaki wózek itd. Podróż w jedną stronę zajęła nam 4,5h a najdłuższym etapem była podróż pociągiem TLK co wbrew pozorom nie było aż takie trudne. Najgorzej było się zmieścić w tym ciasnym przedziale z wózkiem, torbą i nosidełkiem 🙂 Na szczęście Tymula okazał się idealnym podróżnikiem, bajerował wszystkich uśmiechem, nie marudził i był bardzo dzielny 🙂
A tak na serio, dużym ułatwieniem było to, że rodzina do której jechaliśmy mieli i normalny wózek i łóżeczko więc w tych kwestiach mogliśmy iść po najmniejszej linii oporu
Tak, jeśli na miejscu jest wózek czy łóżeczko to super. Ale powiem Ci, że jak tak sobie myślę, to stwierdzam, że podróż pociągiem to przy małym dziecku chyba najlepsza opcja, nieważne czy ma się prawko czy nie. Można dzieciaka wygodnie położyć, zawsze mu pomóc, nie ma wielu dyskomfortów pojawiających się w samodzie…
kto wie, może za rok pojedziemy z żoną pociągiem nad morze. Tylko musiałaby być tam kwaterka z odpowiednimi warunkami pod kątem dziecka ;-D
PKP oferuję bilet rodzinny, który daje 30% zniżki na bilet (czyli Ty i żona zapłacicie o te 30% mniej bo dzieci to do 4 r.ż. za darmo jeżdżą ale im bilet też się bierze) Ma też przedział dla matki z dzieckiem do lat 6 ale tylko dla 1 rodzica (opiekuna) z dzieckiem ;/ w przedziałach też nie zawsze znajdzie się tyle miejsca i np w drodze powrotnej to mąż przez 3/4trasy stał przy wejściu do wagonu bo nie było dla nas miejsca…. Ale daliśmy radę ::D