Dla mnie w rodzicielstwie to one są najgorsze. Póki co

Kiedyś, w czasie rozmowy o pracę, pewien Pan zauważywszy, że prowadzę bloga o rodzicielstwie zapytał mnie o to, czego, w rodzicielstwie właśnie, najbardziej nie lubię. Odpowiedziałem mu wtedy, że wszystko jest super, bardzo mi się podoba, że uwielbiam bycie ojcem i mam wrażenie, że dobrze się w tym sprawdzam.

Już wtedy wiedziałem, że nie powiedziałem prawdy, bowiem w rodzicielstwie zawsze znajdzie się kilka rzeczy, które będą Cię wkurzać. Jedne mniej, inne bardziej, kolejne niemożebnie. A dla mnie to one są w tej chwili najgorsze, najbardziej denerwujące i najbardziej parszywe. One.

Noce.

Andrzej od zawsze miał problem ze spokojnym snem nocnym. Najpierw był problem z zasypianiem, bo usypiał na rękach. Później z nocnymi pobudkami, gdzie trzeba było do niego co jakiś czas wstawać. Gdy nauczył się chodzić, to po nocnym przebudzeniu przychodził do nas do łóżka, a my go nie wyganialiśmy.

Już wtedy marudziłem, że te nocne pobudki i różnej maści urozmaicenia są męczące i wkurzające. Wydawało mi się wtedy, że jestem niewyspany.

Aż nagle nadszedł ten okropny dzień, w którym Andrzej połamał sobie nogę. A wtedy noce stały się jeszcze gorsze.

Teraz Andrzej musi zasypiać sam w łóżku. Męczymy się z tym zwykle minimum 30 minut, nawet wtedy, gdy widać, że dziecko jest mega zmęczone. Ale jakoś zasypia.

Później przed północą budzi się, bo chce mu się pić. Tu jeszcze nie jest najgorzej, bo napije się troszkę wody i po chwili śpi dalej.

Prawdziwa jazda zaczyna się później. Andrzej czasem budzi się po 1, czasem po 2. I krzyczy wtedy jakby obdzierano go ze skóry. Krzyczy, wyje, płacze. Nie umie zasnąć. Czasem trwa to 30 minut, czasem 3 godziny. Przy tej pierwszej opcji jeszcze jest ok, ale ta druga mnie wykańcza. Pomimo świadomości, że synek ma złamaną nogę i leży w gipsie ja i tak zaczynam się denerwować, podnosić na niego głos, krzyczeć.

Nie mam pojęcia dlaczego się budzi. Może dlatego, że ma lęki nocne. Może dlatego, że całe dnie leży i nie ma jak spożytkować swojej energii, przez co po 5 czy 6 godzinach snu jest już wyspany i zwyczajnie nie chce mu się leżeć po ciemku w nocy. A może dlatego, że noga znajdująca się w gipsie cholernie go swędzi i nie umie sobie z tym poradzić.

Nie wiem, ale w moim rodzicielstwie póki co najgorsze są noce. Zwłaszcza, że już od 30 dni wyglądają one tak, że razem z synkiem śpimy niewiele. Razem się denerwując, przytulając, dyskutując i krzycząc.

Jedyny plus, że za każdym razem finał jest spokojny, a za dnia chodzimy na wspólne spacery, jemy kolację i kładziemy się spać.

Z myślą, że będzie lepiej.

No i będzie, ale pewnie najwcześniej za 2 tygodnie i 1 dzień, kiedy to, mam nadzieję, Andrzejowi zdejmą ten zakichany gips.

Top content