Ah ten nasz NFZ, oni mnie słabią!

Dziś mieliśmy okazję przekonać się, że polska służba zdrowia to dno i nie ma co na nich liczyć. Ja wiem, że przez pojedyncze przypadki nie ma co podsumowywać tak całości, ale jeśli coś mnie tak bardzo wkurza, to jakoś nie mogę tego przemilczeć. Słuchajcie co oni sobie wymyślili.

Jak wiadomo, aby dostać w Polsce becikowe, to należy mieć kartę ciąży założoną przed 10 tygodniem trwania ciąży. My już co prawda mieliśmy jedną kartę, ale chcieliśmy mieć i drugą, założoną i prowadzoną przez lekarza z NFZ. Dlatego też Kasia udała się na wizytę, która to i jej i mi podniosła masakrycznie ciśnienie. A wszystko przez jej lenistwo 😉 i przez to, że na Śląsku wymyślili sobie elektroniczne czy chipowe karty zdrowia.

W przychodni okazało się, że Kasia była zarejestrowana w niej wcześniej na nazwisko panieńskie. Teraz nazywa się inaczej, a kartę wyrobioną wciąż ma na stare nazwisko. Po prostu nie chciało jej się tego wcześniej zmienić. Ta karta ma to do siebie, że jest bezużyteczna. W jednych przychodniach o nią pytają, w innych wcale się z nich nie korzysta, a prawo generalnie jest takie że lekarz musi przyjąć pacjenta niezależnie od tego czy kartę ma, czy zjadł mu ją pies, czy też spłonęła w ognisku. W naszej fantastycznej, komunistycznej, śmierdzącej przychodni w Tarnowskich Górach w sekretariacie pracuje jednak jakaś mądra głowa, która stwierdziła, że owszem – pacjentkę można przyjąć, jednak karty ciąży wyrobić nie można. A to dlatego, że nazwisko na karcie elektronicznej jej się nie zgadza.

Badanie przebiegło pomyślnie, oczywiście mieli tu gorszy sprzęt, niż prywaciarz i serca słychać nie było, aczkolwiek było je widać i Pani Lekarz potwierdziła, że wszystko jest w porządku.

Kolejną wizytę zaplanowano nam na 10 tydzień ciąży, teraz mamy szybko jechać do NFZ w Katowicach w celu zmiany danych na karcie. W tym 10 tygodniu założą nam kartę ciąży. A jeśli do tego czasu Kasia złamie nogę, przychodnia spłonie lub będzie trzęsienie ziemi, to niestety karty nam nie wyrobią i nie dostaniemy becikowego. Super.

Mam ich w dupie. Będziemy korzystać z wyrobionej wcześniej karty ciąży i damy zarobić prywatnemu lekarzowi. Bo łaski robić nikt nam nie będzie.

PS.

Zdaję sobie sprawę, że gdyby Kasia bardziej postawiła się w przychodni i zbluzgała nieco pracujący tam personel, to kartę ciąży by nam wyrobili (wystarczyło powiedzieć, że nie ma się karty z NFZ), ale ona jest na to zbyt grzeczna. No i kij im w oko, moje dziecko w tej przychodni więcej nie postanie ;-). A Kasia oczywiście lada dzień zaktualizuje dane na tej śmiesznej karcie, której nikomu nie polecam wyrabiać.

Top content