Kasia! Mama Kasia!

Dziś rano, jak za każdym razem w weekend, wyszedłem z dziećmi z naszej sypialni, pozostawiając w niej moją żonę. Aby w samotności mogła chociaż częściowo odespać to wszystko, co działo się w tygodniu.

Zdjęliśmy piżamy, ubraliśmy się, umyli, zjedli śniadanie, poczytaliśmy książeczki. Aż w końcu żona wstała, przeziębiona, zamulona, to wtedy przeprowadziła taką oto rozmówkę z moim dwuipółletnim synkiem.

– mama, mama, ja chcę muzykę!

– czekaj Andrzejku, ledwo się obudziłam, nie wiem jeszcze jak się nazywam

– Kasia! Mama Kasia!

No i padliśmy. Kasia nie wiedząc jak się nazywa, a ja podsłuchując w drugim pokoju ;-).

Top content